SWOP, czy bezgotówkowa wymiana ubrań. Po raz pierwszy postanowiłam pójść na tego typu wydarzenie w Szwecji. Już w Polsce słyszałam o czymś takim, ale nie drążyłam tematu. Miałam koło domu swoje ulubione lumpeksy, więc to mi wystarczało. Natomiast pół roku temu, już mieszkając w Sztokholmie, przypadkowo na facebooku, trafiłam na to wydarzenie. Postanowiłam spróbować. Zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać. Czy będzie dużo ludzi, jakiego typu ubrania będą, czy w ogóle coś dla siebie wybiorę. Było świetnie! Wróciłam z pełną torbą ciuchów, a na miejscu oprócz szperania i przymierzania, wypiłam pyszną herbatę i zjadłam wegańskie bezglutenowe ciasto. Jak zobaczyłam, że SWOP będzie organizowany kolejny raz, bez wahania, z instynktem łowcy, pojechałam w wyznaczone miejsce.
Zasady wymiany są proste. Przynosisz 5 sztuk swoich ubrań, które chcesz oddać, dostajesz za nie żetony. Jeden żeton to dwie nowe rzeczy, które wybierzesz na miejscu, czyli wychodzisz maksymalnie z 10.
Na miejscu, w budynku przypominającym nasz polski dom kultury, dostępne były ubrania damskie, męskie, odzież sportowa, obuwie, dodatki. Zaskoczyła mnie ilość dobrych jakościowo rzeczy, znanych i dobrych marek. Spodziewałam się, że może być dużo starych ciuchów albo poniszczonych. Takie też były, ale w większości jednak odzież prezentowała się całkiem nieźle. Ludzie przychodzili i przynosili ubrania na przestrzeni czasu, więc trochę się poszwędałam, trochę poprzymierzałam, czekając na nowości. Finalnie wybrałam swoją dziesiątkę, w tym ubrania nie tylko dla siebie. Wróciłam do domu z 2 parami spodni (w tym jednymi letnimi motywatorami), 3 swetrami, 2 bluzkami, 1 tuniką, 1 torbą i 1 koszulą. Trochę przekażę dalej, trochę zostawię dla siebie. Cała inicjatywa jest dla mnie cudowna. Ja pozbywam się nienoszonych rzeczy, a dostaję nowe, które mi się podobają. Nie płacę za nic i podczas wymiany miło spędzam czas. Ubrania, które przyniosłam szybko się rozeszły, więc cieszę się, że trafiłam w czyjś gust.
Podczas 1 edycji wydarzenia, zostało utworzone niewielkie stanowisko pobliskiej kawiarni, gdzie można było zjeść co nieco, napić się ciepłych napoi, soku. Jednak tym razem smakołyków nie było. Jedynie kawa i herbata samoobsługowo. Szkoda, może zdecydują się za pół roku. Na kolejną edycję na pewno przyjdę.
Chodzicie na tego typu wydarzenia? Lubicie lumpeksy, second handy? Ja jestem wielką fanką, a Wy? Podzielcie się wrażeniami!