To był typowy rodzinny wypad weekendowy w rytmie slow. Chcieliśmy zmienić otoczenie i zobaczyć nowe miejsce w obrębie Sztokholmu. Miejscowość Saltsjöbaden w gminie Nacka, położona 35 minut drogi od leśnego domku spełniała te wymagania perfekcyjnie. Plan był prosty. Spacer, zdjęcia i ewentualna przerwa kawowo/herbaciana.
Zatrzymaliśmy się na chwilę na skałkach tuż obok robiącego wrażenie ekskluzywnego hotelu Grand (z 1893 roku).
Matylda jak zwykle chętnie pozowała, szczególnie, że wreszcie miała okazję założyć swoją muminkową czapkę.
Mam słabość do pomostów, których w Saltsjöbaden jest pod dostatkiem, więc zatrzymywaliśmy się co pewien czas, żebym mogła pozachwycać się ich widokiem.
Tuż obok Saltsjöbaden leży mała wysepka, połączona z lądem niewielkim mostkiem. Oczywiście musimy ją zobaczyć. Znajduje się na niej niewielkie osiedle, plac zabaw, kawiarnia oraz kąpielisko z ładną plażą i restauracją.
Widoki przepiękne! Wszechobecne motorówki, łódki, kajaki. Wydawało mi się, że jak zrobi się chłodniej to nie będzie tylu amatorów sportów wodnych. A podczas naszego spaceru mijaliśmy również grupę chłopaków grających w SUP Polo.
Przerwę kawową zrobiliśmy sobie w restauracji nad wodą. Większość gości sączyła sobie w tym czasie leniwie drinka albo jadła typowo szwedzki lunch. Jednak nasza herbata/kawa z takimi pięknymi widokami była bardzo przyjemna.
Miło spędziliśmy czas, ale trzeba było wracać. Oczywiście po drodze zahaczając o wszystkie murki i barierki, bo Arek z Matyldą uwielbiają się wspinać na wszystko co się tylko da!
Z chęcią wrócimy tu w okresie letnim, żeby skorzystać z pięknej plaży i kąpieliska. Polecam to miejsce szczególnie dla amatorów sportów wodnych, ale również dla osób, które chcą odetchnąć nie oddalając się zbyt daleko od Sztokholmu.